niedziela, 17 lutego 2013

-Boże, jest tak wspaniale! - szczebiotała [I.T.P] - Ty jesteś zakochana, ja jestem zakochana!
-Słuchaj, przyszło mi do głowy.. - zaczęła tajemniczo - może byśmy..
-No powiedz!
-Niee, to głupi pomysł!
-Ale co?
-Już nic...
-Mów natychmiast! - zażądałam, czekając w podnieceniu na sensację.
-No dobra! Ale przysięgnij, że tam ze mną pójdziesz!
-Przysięgam! Mów!
-Chodźmy do sex shopu!
-Co?!
-Do sex shopu. Byłaś tam kiedyś?
-Nie!
-No widzisz, ja też nie. Najwyższy czas tam pójść. Może kupisz sobie coś na dzisiejszą randkę :D
-Zwariowałaś!
-Nie marudź! Obiecałaś mi, że tam pójdziesz. Chodź!
...
-Całkiem tu fajnie, co? - [I.T.P] z zaciekawieniem rozglądała się po sporej jak na sex shop hali.
-Boże, co my tu właściwie robimy? - zapytałam tę wariatkę, ale ona nie zwracała na mnie uwagi.
-Nie wymieniaj imienia pana Boga tutaj, grzesznico! - zaśmiała się po czym w jej oczach pojawiły się dwa diabełki. - A może spotkamy tu kogoś znajomego?
-Wypluj te słowa! - pisnęłam przerażona.
-Nie bądź taka święta, przecież ludzie chodzą do takich sklepów.. inaczej by ich nie prowadzili.
-[I.T.P] chodźmy stąd! - pociągnęłam ją za ramię, ale ona już czmychnęła do półki ze świerszczykami. - Zobacz! - zawołała mnie.
-Co to jest? - nie dowierzałam własnym oczom.
-A jak myślisz głuptasie!
-Nie wierzę, to... niemożliwe... to... to kaleka jest!
- Eee, tam od razu kaleka...
-[I.T.P] chodź stąd, proszę cię. Jak znam mojego pecha, to zaraz wpadnę na mojego wykładowcę.
-Sama mówiłaś, że jest w szpitalu.
-No tak, ale lepiej stąd pójdźmy!
-Nigdzie nie idziemy. Na pewno nie spotkamy tu twojej matki. Jesteś już pełnoletnia, więc cała reszta nie powinna cię obchodzić. Idziemy zobaczyć, co mają tak dalej - [T.P] nie dawała za wygraną. - Musisz się bardziej wyluzować!
Nie pozostało mi nic innego, jak tylko naciągnąć czapkę na oczy, podnieść kołnierz i poczłapać za tą wariatką.
  Rety! Moja najlepsza przyjaciółka jest nimfomanką!  ..Czy jakoś tak...
  Od kiedy tu weszłam oczy powiększyły mi się o dwa centymetry. Czego to ludzie nie wymyślą! Albo nie zrobią...
  Przy szóstym regale przestałam się już dziwić. Nawet nie zauważyłam, że czapka osunęła mi się na tył głowy, a kołnierz opadł. Całkowicie zdemaskowana przechadzałam się spokojnie między kolejnymi półkami pełnymi rzeczy, o których normalnie wstydziłabym się pomyśleć. Nawet dałam się namówić na erotest za pięć złotych, który pokazuje współczynnik libido. Oczywiście [I.T.P] wyszło w normie a mnie, że jestem napalona ponad skalę! Co za bzdura!
-[T.I]! - wrzasnęła [T.P]
-Nie drzyj się do mnie po imieniu - poprosiłam ją uprzejmie.
-[T.I], rany boskie, chodź, zobacz!
-Nie używaj tu imienia pana Boga, grzesznico! - zrewanżowałam się jej.
   Jakoś się już wyluzowałam, W sumie to takie wypady bardziej ośmielają człowieka. Zwłaszcza takiego zakompleksionego, jak ja. Muszę [I.T.P] przyznać, że dni otwarte w sex shopie to był bardzo dobry pomysł. Taki... edukacyjny.
-[T.I] spójrz! - [I.T.P] szarpnęła mnie za ramię.
-Na litość boską, co chcesz? - zapytałam już lekko podenerwowana.
  Spojrzałam na nią. Była blada. Palcem wskazała mi, gdzie patrzeć. No więc spojrzałam we wskazanym kierunku.
  To Harry! I nie jest sam! Idzie z jakąś dziewczyną! To... ta dziewczyna! Ona chodzi! A mówił że miała wypadek i że jeździ na wózku, że to TYLKO jego przyjaciółka!
  Osunęłam się na ziemię półprzytomna. [I.T.P] dała nura za mną.
 Sytuacja wyglądała dramatycznie. Ja kucałam zapłakana za regałem, a ten zdrajca przechadzał się po sex shopie z jakąś laską.
-Siedź tu, a ja popatrzę, co oni robią.
-Ja wiem co oni robią! Chodzą! Chodzą, mimo, że ona miała nie chodzić.
-Cicho, nie mazgaj się teraz, bo to nic nie da. Siedź tu, a ja się wychylę i popatrzę. Może nie robią nic złego!
 [T.P] przebiegła między regałami. Jak ją znam, to poszła podsłuchiwać. Ja tymczasem nie zamierzałam wychylać nosa z mojej kryjówki. I tak już czuję się upokorzona.
  Drań! Świnia! Padalec! Jak on mógł tak mnie oszukać...
  Auuua! Moje cierpienie przerwał ostry ból głowy. No pięknie! Jakby mi było mało niespodzianek, sztuczny penis spadł mi na łeb!
  Boże, jaki wielki!
[T.P] wróciła z czatów. Jej mina nie wróżyła nic dobrego.
-I co?!
-No nic.
-Jak to nic! Gadaj!
-Szczebioczą sobie... A co ty trzymasz w ręku? - [T.P] spojrzała na mnie badawczo. - To że Harry okazał się draniem, nie oznacza że wszyscy faceci to świnie. Daj spokój, znajdziesz sobie kogoś fajnego, zobaczysz!
-Wariatka! Spadło mi to na głowę! Co ja mam teraz zrobić?
-Najlepiej odłóż to na miejsce.
-Nie o tym mówię - powiedziałam, wściekle wymachując penisem.
-Poczekaj, pomyślę.
-No? - traciłam cierpliwość, bo jej mina nie wyrażała żadnej myśli. Przynajmniej głębszej.
-No daj mi chwilę.... Wiem!
-No?
-Wstajemy!
-Co?
-Wstajemy i wpadniemy na nich. Jeszcze tu są!
-Ale żeś wymyśliła! Nigdzie nie idę! Zostaję tutaj!
-Wstawaj! Idziemy! Ty nie masz powodu do wstydu tylko ten cham!
[I.T.P] szarpnęła mnie za rękaw.
-Podejdziemy do nich.. Ty się elegancko przywitasz i pójdziemy - wymyśliła już na stojąco.
-Mam tak po prostu do niego podejść? I co ma z tego wyniknąć?
-Gorzej już nie będzie. A przynajmniej ten cham będzie wiedział, że ty wiesz!
    W sumie to ma racje. Niech wie, że ja wiem! Idę. A co mi tam!
Teraz nie mam już nic do stracenia...
[T.P] trzymała mnie za ramię, żebym nie uciekła. Podeszłyśmy do nich, stali tyłem, nie widzieli nas. Nogi się pode mną uginały, ale ta wariatka trzymała mnie tak mocno, że nie miałam wyjścia! Musiałam zrealizować nasz plan.
-Który weźmiemy? - zagadnęła słodko seksbomba mojego ex.
-Może ten? - [T.P] podsunęła blond blerwie jakiś film.
  Para odwróciła się jednocześnie z uśmiechem, myśląc, że to ekspedientka. Blondi śmiała się do nas dalej, tylko na twarzy zdrajcy pojawił się dziwny grymas.
-Podobno wciągający - kontynuowała [T.P]
-My tylko żartowaliśmy - blerwa pokazała rząd równych pereł i niewinnie spojrzała na eksmisiaczka.
 W tym momencie [T.P] kopnęła mnie w kostke, dając sygnał, że teraz moja kolej. Nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Bardzo chciałam utrzeć im nosa, ale patrzyłam na Harrego, a on na mnie... I nie mogłam. Byłam w ciężkim szoku. A szok paraliżuje. Uczyłam się o tym w liceum.
-No coż, polecam w każdym razie - [T.P] czując twoją niemoc, postanowiła całkowicie przejąć ster.
-Pani narzeczony wygląda na takiego, który nieprędko będzie mógł, więc warto wziąć ten film, żeby go pobudzić. Do widzenia! Życzymy miłych zakupów!
  Szarpnęła mnie znowu i ruszyłyśmy do wyjścia. W sumie nie wiem, czemu się tak spieszyłyśmy, przecież wiadomo było że nie pójdą za nami.
  Nagle przy wyjściu coś zaczęło wyć. Dwóch ochroniarzy wybiegło za nami.
-Halo! Wracajcie! Stop!
Boże! Będą strzelać czy co?
  Dryblasy podbiegły do nas.
-Co pani trzyma w ręku? - zwrócił się do mnie ten większy. Ważył chyba ze sto dwadzieścia kilo. - Nie zapłaciła pani za to. Proszę za mną.
  No tak! W dłoni trzymałam sztucznego penisa!
-Oczywiście, idziemy z panem - [T.P] odzyskała przytomność umysłu. - Zaraz to panu wyjaśnimy.
 Masakra. Żeby tylko nie wzięli nas na komisariat!
...
  Siedziałyśmy w małej kanciapie na zapleczu sex shopu. Sprawa wyglądała groźnie. Dwóch wielkich dryblasów myślało, że jesteśmy złodziejkami. [T.P] postanowiła uratować sytuację, bo ja jeszcze byłam w ciężkim szoku. Nie wiem co zrobiło na mnie większe wrażenie: to że Harry okazał się oszustem, czy to, że jego przyjaciółka chodzi. W sumie na jedno wyszło!
  - Moja przyjaciółka nakryła narzeczonego z kochanką. Dlatego tak wyszło z tym penisem.. Ona była tak zdenerwowana, że nie wiedziała, że go ma.. penisa znaczy się... w ręku, oczywiście, bo to kobieta przecież!
   [T.P] widząc że sytuacja jest beznadziejna, postanowiła powiedzieć prawdę, ale jak to ona, musiała trochę podkolorować:
 -Oni mieli brać ślub w lipcu, pan rozumie. Przyszłyśmy tu sobie.. tak na spacer, a tu taka niespodzianka.. to znaczy katastrofa..
  Na wieść o ślubie dostałam histerii. Łzy zaczęły mi lecieć już nie strumyczkami, tylko ciurkiem.
 -Widzi pan, jaka jest załamana? - ciągnęła - Biedaczce świat się zawalił...
  O nie! Tego było już za dużo! Przestałam płakać - zaczęłam wyć!
-Dobrze już, dobrze... - powiedział chudszy dryblas. - Niech panie już idą...
 Wcale im się nie dziwię, że chcieli się pozbyć histeryczki.
-[T.I], już możesz przestać płakać - powiedziała [I.T.P], prowadząc mnie do samochodu.
-Nie mogę - odpowiedziałam.
-Wiem, że się wczułaś w rolę, może trochę przesadziłam, ale przestań już, błagam cię!
-Kiedy ja naprawdę nie mogę...

1 komentarz:

  1. Napiszesz kolejną część tego? Bardzo mnie wciągnęło. Cały blog i to opowiadanie. Ekstra.

    OdpowiedzUsuń